W ostatnim tygodniu w Sejmie i Senacie odbyły się huczne obchody 550-lecia polskiego parlamentaryzmu. Udział w zwołanym z tej okazji Zgromadzeniu Narodowym zbojkotowała jednak opozycja. Jak Sojusz Lewicy Demokratycznej ocenia te wydarzenia — mówi Sekretarz Generalny SLD, Radny Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego Marcin Kulasek.
Prawo i Sprawiedliwość zarządziło w tym roku obchody 550. rocznicy polskiego parlamentaryzmu. Jest to dość zaskakujące, ponieważ w 1993 r. Sejm podjął uchwałę w sprawie uczczenia 500 lat powstania parlamentu. Z tego powodu zeszłotygodniowe uroczystości są trochę niezrozumiałe. Z obchodami zorganizowanymi przez partię rządzącą jest jednak inny problem i nie leży on nawet w olbrzymich kosztach organizacji tych obchodów.
W takim razie w czym rzecz?
Co najmniej jako gorzką ironię można traktować fakt, że wielkie uroczystości z okazji 550-lecia polskiego parlamentaryzmu organizuje Prawo i Sprawiedliwość. To partia, która — jak żadna z formacji rządzących Polską po 1989 r. — zmarginalizowała rolę Sejmu i Senatu, ograniczając możliwość prowadzenia swobodnej debaty w obu izbach i tłamsząc podstawowe prawa opozycji.
Polskiemu parlamentowi potrzeba w takim razie nowej jakości?
Oczywiście! Mam nadzieję, że ta nowa jakość będzie wiązać się z powrotem Sojuszu Lewicy Demokratycznej do Sejmu. W czasach, gdy byliśmy partią rządzącą, Sejm cieszył się silną, podmiotową pozycją, a opozycja mogła korzystać swobodnie ze wszystkich przysługujących jej praw. Parlament był miejscem otwartym: nie tylko dla dziennikarzy, ale także dla obywateli. Dziś parlament otoczony jest barierkami i pilnują go dziesiątki policjantów. Czas z tym skończyć. To zadanie dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej!